Podróż Cемь девочек из Польши
Cемь девочек из Польши postanowiło wybrać się do Gruzji…ale po kolei.
Najpierw trzy kolumberki (Agnieszka-Sagnes, Monika-Amused i ja) spotkały się, aby pogadać o wyjeździe do Petersburga. Monika zanurkowała do internetu i okazało się, że w tej samej cenie są bilety do Gruzji. Bez większych rozterek wypadło na Gruzję, czego do dziś nie żałuję. Z trzech kobitek zrobiło się siedem i 3 miesiące później wyruszyłyśmy w drogę. Bilety (1290zł) były z Warszawy do Erywania i powrotny z Tbilisi do Warszawy, a więc miałyśmy dodatkową atrakcję w postaci Armenii, w ktorej spędziłyśmy 4 dni.
Do Tbilisi dotarłyśmy późnym popołudniem, czwartego dnia naszej podróży, (Bonney Hostel, 20 lari – ok. 40 zł od osoby). Wieczorem udałyśmy się do poleconej w hostelu restauracji na degustację gruzińskiej kuchni i pierwszych chinkali (pierożki) w cenie 0,60 lub 0,80 lari za sztukę w zależności od nadzienia. Po tej uczcie i wieczornym spacerze udałyśmy się na zasłużony odpoczynek.
Następnego dnia rano wsiadłyśmy do metra i pojechałyśmy na dworzec, skąd odchodzą marszrutki. Zamierzałyśmy udać się do Signagi, a stąd do monastyru David Gareji, położonego na granicy Gruzji i Azerbejdżanu.
Gdy wysiadłyśmy z metra, zaczęłyśmy rozglądać się, w którą stronę iść. Podszedł do nas Gruzin i zapytał, czy chcemy iść na dworzec i wskazał nam drogę. Po chwili zawrócił i powiedział, że nas zaprowadzi, co uczynił. Na dworcu pomógł znaleźć nam właściwą marszrutkę (napisy z trasą po gruzińsku, więc trzeba pytać, która to). Okazało się, że jest już w połowie zapełniona i wszystkie nie zmieścimy się, nie mówiąc o naszym bagażu. Wspomniany Gruzin pokręcił się po dworcu i po chwili podjechała większa marszrutka, a pasażerowie z tej pierwszej przesiedli się. Wsiadłyśmy i my. Gruzin dwa razy podkreślił, że płacimy po 6 lari od osoby, a nie więcej i pojechałyśmy. Wszystko działo się tak szybko, to było pierwsze zetknięcie z operatywnością Gruzinów, którzy są bardzo życzliwi i bez problemu załatwią wszystko jeżeli chodzi o transport i nocleg.
Po dotarciu do Signagi właścicielka guesthausu w kilka minut załatwiła nam samochód (20 lari/os) i pojechałyśmy do monastyru David Gareji, podziwiając po drodze uroki kaukaskich gór.
Klasztor został założony w VIw. przez Dawida, jednego z 13 syryjskich ojców, który osiedlił się w jednej z jaskiń. Później został rozbudowany, przeżywał lepsze i gorsze chwile związane z najazdami obcych.
Po wejściu za mury podziwiać można zabudowania klasztorne, cele wykute w skałach, pospacerować krużgankami.
Po drugiej stronie wzgórza, na którym położony jest monastyr, znajdują się ruiny skalnego miasta, ciągnące się wzdłuż granicy z Azerbejdżanem. W niektórych jaskiniach zachowały się freski z okresu istnienia miasta, które powstało w Vw.
Następnego dnia przed południem pospacerowałyśmy po Signagi, a po południu zwiedzałyśmy Kachetę (z tym samym kierowcą, 20 lari/os), o czym w następnym etapie podróży.
Signagi to miasto - twierdza. Jak w wielu miastach i miasteczkach Gruzji podziwiać można pięknie odnowioną centralną część miasta, z zachowaniem stylu architektonicznego, zagłębiając się w odleglejsze zakątki zobaczyć można trochę inny świat. To tutaj, w Signagi, znajduje się muzeum Niko Pirosmaniego, znanego gruzińskiego malarza prymitywisty
Kachetia położona jest we wschodniej części kraju i słynie nie tylko z wielu zabytków, ale także z uprawy winorośli. Winogrona są umieszczane w dużych glinianych naczyniach zwanych quervi (zakopywanych następnie w ziemi) i tam sobie fermentują. Gruzja jest miejscem narodzin wina, które wyrabia się tu od ponad 7 tysięcy lat.
Popołudnie upłynęło nam na degustacji wina w trzech winiarniach i zwiedzeniu kilku zabytków.
Gremi to dawna stolica królestwa Kachetii. Miasto istniało 150 lat, zostało zniszczone, dzisiaj pozostły foryfikacje z trójkondygnacyjnym pałacem, kościół pod wezwaniem Michała Archanioła i wieża.
Monastyr Bodbe to kompleks klasztorny św. Nino, patronki Gruzji, która tutaj umarła i została pochowana.
Monastyr Nekresi - zachowały się tu zabudowania z różnych okresów czasu.
w Telavi zatrzymałyśmy się na nocleg. Miesiąc wcześniej przeszła przez miasto nawałnica, która połamała drzewa i poczyniła wiele szkód, co było widać. Zdjęcia to efekt porannego spaceru, po którym zjadłyśmy śniadanie i wyruszyłyśmy do Tuszeti.
W pobliżu znajdował się cmentarz z pięknym kościółkiem, niestety w rozpaczliwym stanie, ale wyglądał na jeszcze używany.
Do Tuszeti wyruszyłyśmy samochodem z napędem na 4 koła, 60 lari od osoby. Dystans do pokonania to ok. 70 km, ale jazda po górskich drogach zajmuje ok. 4 godzin i jest dość męcząca. Nasz kierowca jeździ już tą trasą 20 lat, ale widoki zdecydowanie wynagradzają te trudy. Po drodze mijaliśmy wiele słupów wysokiego napięcia, ale już nieczynnych gdyż, jak wyjaśnił mi kierowca, zostały wybudowane w poprzedniej epoce, a w obecnej sąsiad z północy odciął dostawy prądu.
W Omalo, podobnie jak w wielu górskich osadach, podziwiać można baszty obronno-mieszkalne, istniejące od ponad 500 lat. Od lat mieszkańcy na zimę przenoszą się w doliny, wiele domów jest zniszczonych, ale od kilku lat ludzie zaczynają wracać, remontują, nastawiają sie na turystów. Jest to też możliwe dzięki środkom unijnym, np. w Omalo mieszkańcy otrzymali baterie słoneczne, w Dartlo pełną parą wykonywane są remonty wież, w niektórych urządza się hotele (takie podobno są w Szenako w Czewsuretii, ale tam nie byłyśmy).
Za nocleg zapłaciłyśmy 35 lari od osoby za dobę z obiadokolacją i śniadaniem, w sumie w Omalo spędziłyśmy 3 noce. Był to dla mnie najfajnieszy nocleg, pomimo niedogodności w postaci zwykłego wychodka, prysznic też był niczego sobie, ale najważniejsze, że bardzo sympatyczne były dzieczyny, które prowadziły ten guesthouse i szykowały pyszne jedzenie.
czas pożegnać Tuszetię. Kolejnym celem podróży była Gruzińska Droga Wojenna. Kierowca, ten sam, który nas przywiózł do Tuszetii, za 300 lari zawiózł nas do Telavi, dokąd dotarłyśmy przed 11:00. O 11:00 wyruszyłyśmy marszrutką do Tbilisi. W Tbilisi są dwa dworce i kierowca zaproponował, że za dodatkową opłatą zawiezie nas na ten drugi dworzec, skąd odchodzą marszrutki do Kazbegi. Zaoszczędziło nam to przesiadki na komunikację miejską. Takim sposobem o 13:00 wyruszyłyśmy z Tbilisi do Kazbegi.
Mniej więcej w połowie drogi kierowca odebrał telefon i podał go najbliżej niego siedzącej Elizie mówiąc, że to do nas. Zatkało nas. Kompletnie zaskoczona Eliza zachowała jednak zimną krew. Okazało się, że to dzwoniła kobieta z Kazbegi, powiedziała, że już na nas czeka i czy decydujemy się na nocleg u niej. Jeżeli tak, to wyjdzie po nas na przystanek. Zapytałyśmy o cenę (35 lari/os z obiadokolacją i śniadaniem, czyli standardowo) i po krótkich konsultacjach zdecydowałyśmy się. Kobieta tak, jak obiecała, czekała na nas na przystanku, a kierowca zaoferował się, że nas podwiezie pod jej dom (o ile mnie pamięć nie myli bez dodatkowej opłaty). Chyba mają monitoring turystów w tej Gruzji, tak nas namierzyć po kilku przesiadkach, ale jest też faktem, że siedem kobitek iz Polszy zwracało na siebie uwagę i aby nas namierzyć wystarczyło wykonać kilka telefonów. Zdarzało się, że jak gdzieś przyjechałyśmy to wiedzieli, gdzie byłyśmy poprzedniego dnia.
Im bliżej byłyśmy Kazbegi, tym więcej chmur było przed nami, a w Kazbegi padało. Tak było też następnego dnia, od rana padało, błyskało, grzmiało, padało i tak przez cały dzień. Z naszych wędrowniczych planów nic nie wyszło. W krótkiej przerwie między jednym oberwabiem chmury a drugim wyszłam "na miasto", ale za dużo nie zobaczyłam, bo znowu zaczęło lać. Schroniłam się pod sklepowym daszkiem, aby przetrwać najgorsze, porozmawiałam z Gruzinką, która przeczekiwała pod daszkiem tak jak ja. Poczęstowała mnie ciastkami i opowadała m. in., że w ubiegłym roku przyjechała do Kazbegi na wakacje z wnukami i o tej porze roku spadł śnieg, więc wrócili do Tbilisi. Ta pani na stałę mieszkała w Tbilisi. Wielu spotkanych po drodze Gruzinów mówiło, że mieszkają w Tbilisi i naszła mnie taka refleksja, że chyba wszycy Gruzini mieszkaja w Tbilisi. To zupełnie tak, jak w Czechach, wszyscy Czesi mówią, że mieszkają w Pradze, a jak ich przycisnąć to okazuje się, że jakieś 100 km od Pragi. Może w Gruzji działa ta sama zasada.
Po południu dziewczyny wybrały się na spacer i spotkały kierowcę, który zaproponował, że podwiezie nas pod kościół Tsminda Sameba. Pieszo to ok. 2 godzin, w taką pogodę byłoby kiepsko, więc zdecydowałyśmy się, aby jedną z największych atrakcji Gruzji obejrzeć skąpaną w chmurach nie tylko z daleka. Był to jedyny deszczowy dzień w czasie naszej podróży.
Teraz do rzeczy.
Gruzińska Droga Wojenna to starożytny szlak prowadzący z Tbilisi przez Wielki Kaukaz do Władykaukazu. Na początku XIXw. odbyły się tutaj ciężkie walki i nazwano ten szlak drogą wojenną. Przy drodze tej znajduje się m. in. zbiornik Zhinvali, twierdza Ananuri i Przełęcz Krzyżowa. No i Kazbek.
Kazbek to miejscowość wypadowa w okoliczne góry. W 2007r. zmieniła zanwę na Stepancminda, jednak stara nazwa jest używana nadal i jest popularniejsza.
Tsminda Sameba to XIV-wieczny kościół św. Trójcy, położony na wysokości 2170m n.p.m., na wzgórzu w pobliżu wioski Gargeti. Roztaczają się stąd piękne widoki na okolicę, ale niestety nie mogłyśmy się o tym przekonać.
Przełęcz Krzyżowa na wys. 2379 m n.p.m. to najwyższy punkt Gruzińskiej Drogi Wojennej, z interesującym tarasem widokowym.
Twierdza Ananuri pochodzi z XVIIw. i należała do panujacych tu wóczas książat Aragvi. Z twierdzy roztacza się piękny widok na sztuczny zbiornik Zhinvali.
Z kierowcą, który zawiózł nas do Tsminda Sameba umówiłyśmy się następnego dnia rano i wyruszyłyśmy w dalszą podróż.
Kolejnym celem naszej podróży bylo Upliscyche, a że położone blisko Gori zajechałyśmy i tam. Miasto, w którum urodził się Stalin, ale ja nie miałam ochoty na zwiedzanie muzeum. Część ekipy zdecydowała się, a część w tym czasie pospacerowała po okolicy.
Następnie udałyśmy się do Upliscyche, skalnego miasta, którego historia sięga II tysiąclecia p.n.e. W póżniejszych wiekach miasto to bywało siedzibą władców (stąd nazwa - Pańska Twierdza), potężnym centrum politycznym, kulturowym i ekonomicznym. Nad całością góruje cerkiew z XIIw.
Póżnym popołudniem dotarłyśmy do Mcchety, jednego z najstarszych miast Gruzji, istniejącego już od starożytności, dawnej stolicy królestwa Iberii. Miasto jest siedzibą najwyższych władz Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego. W 1994r. zostało wpisane na listę UNESCO. Do najważniejszych zabytków budownictwa sakralnego należą:
Monastyr Dżwari (Krzyża) pochodzi z VI-VIIw. i położony jest na szczycie stromego wzgórza górującego nad Mcchetą.
Katedra Sweti Cchoweli (Drzewo Życia) pochodzi XIw. i powstała na miejscu drewnianej swiątyni z Vw. Jest najważniejszym zabytkiem gruzińskiej kultury,sztuki i architektury. Przez wiele stuleci katedra była miejscem koronacji i wiecznego spoczynku gruzińskich władców. Ściany wewnętrzne pokryte były freskami, jednak podczas wizyty cara Mikołaja I przykryto je tynkiem. Część z nich udało się odzyskać. Ikony to kopie oryginałów, ktre przechowywane sa w muzeum państwowym.
Zespół architektoniczny Samtawro sklada się z budynków o różnym charakterze z rożnych okresów czasu. Na przełomie III i IVw. były tutaj zabudowania pałacowe władcy wraz z ogrodem. W IV w. wybudowano małą cerkiewkę dla św. Nino, patronki Gruzji. Cerkiew główna wielokrotnie ulegała zniszczeniom w wyniku działań nieprzyjacielskich lub trzesień ziemi, ponownie została wzniesiona na przełomie XIII i XIVw. Trzykondygnacyjna wieża-dzwonnica pochodzi z XVIw. Najniższa kondygncja to arkadowe przejście, środkowa część była kiedyś zamieszkana stanowiąc punkt obserwacyjny, natomiast górna kondygnacja przypomina wieżę cerkiewną.
Dwa oblicza Tbilisi, choć powinnam napisać dwa oblicza Gruzji. Jak już wspomniałam wcześniej, w wielu miastach odrestaurowano pięknie starówki, w wielu miejscach trwają remonty, modernizacje, renowacje, ale pozostały miejsca, w których czas jakby sie zatrzymał. Stara dzielnica w ścisłym centrum miasta jest stopniowo wyburzana, starą drewnianą zabudowę, z ażurowymi balkonami, wąskimi uliczkami, podwórkami, zewnętrznymi schodami, wiszącymi kablami, plątaniną rur, zastąpi pewnie nowa. I dobrze, ludzie chcą mieszkać w lepszych warunkach, nie jest to też pewnie wizytówka nowoczesnego miasta, jakim chce być Tbilisi, a jednak żal, że ta dzielnica zniknie, wraz z nią zniknie specyficzny klimat tego miejsca, którego swego rodzaju egzotyka przyciąga turystów. Może ten fragment starówki powinien zostać jako skansen?
na deser kilka panoramek.
Gruzję polecam gorąco, piękny kraj, wspaniali ludzie, pyszne jedzenie, wino podobno dobre - ja nie jestem amatorką wina ani innych alkoholi (z wyjątkiem martini bianco), ale najprawdziwszą gruzińską czaczę (wódkę z winogron) polecam z czystem sercem - pycha. No i piwo, zwłaszcza po kilku godzinach marszu w upale - bezcenne.
Można przeczytać w internecie różne historie o pijanych kierowcach. Spotkałyśmy Polaków, którzy z rozbawieniem opowiadali jak pili razem z Gruzinem a potem jechali z nim samochodem, zdarza się. Nasi kierowcy byli trzeźwi, zawsze przyjeżdżali na czas, byli słowni i życzliwi. Było bezpiecznie.
Miłej podróży
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
jedno z aut jest na zdjęciu na Gruzińskiej Drodze Wojennej, naprawdę mieściłyśmy się, bagaże na dachu i w bagażniku, trzy "chudienkije" z tyłu, trzy w drugim rzędzie i jedna przy kierowcy.
-
no to wrocilam i poogladalam - jednak caly czas zastanawialam sie jak to sie w "siedem dziewczat" ladowalyscie do jednego auta-- chyba jednak byly to dwa samochody a moze jakies mikrobusiki--pozdrawiam
-
podpatrzylam miniaturki i wiem ze wroce tu obejrzec wyprawe dokladnie.
-
zapraszam
-
wspaniała podróż, zazdroszczę, bo bardzo bym chciała kiedys tam pojechać.....ale odwagi jakoś wciąż brak.......
wspaniale spędziłam czas delektując się Twoją opowieścią
pozdrawiam :) -
Piękne zdjęcia, przypomniałem sobie miejsca które odwiedziłem we wrześniu. Byłem także w Armenii i Azerbejdżanie.
Pozdrawiam Tadek -
zaskakująco dobra damska wycieczka, szacunek, zdrowia i następnych prób/sukcesów
moze iran w marcu? cena podobna... -
Piekna wyprawa i bardzo egzotyczna Gruzja.Pozdrawiam serdecznie.
-
o! byłam tu kiedyś pierwsza a teraz wróciłam bo w naszym domu pomysły rodzą się z prędkością światła i mój Mężu kazał sobie zorganizować wyprawę na wschód bo Jego mapa lotów pokazuje ewidentnie, że to jest kierunek, który powinien uzupełnić! wierzę, że to będzie udana podróż (kiedyś), bo widzę po raz kolejny, że jest pięknie ;)
-
Okej, obejrzałem i przeczytałem wszystko - super podróż! Zazdroszczę jej, bo Zakaukazie (w tym Gruzja) to jedno z moich największych marzeń:) Same super miejsca wybrałyście na podróż a po zdjęciach widać, że warto było, bo są cudowne. Piękny kraj i na szczęście mieliście fajną pogodę (przez większość czas), przez co zdjęcia oddają urok tej niesamowitego kraju:) Bardzo miło spędziłem tutaj czas podziwiając zdjęcia. Brakowało mi jedynie tytułów czy podpisów pod zdjęciami, bo czasem nie było wiadomo, co przedstawiają dane zdjęcia, ale to szczegół. Gdzieś czytałem, że byłyście także w Armenii, jak dla mnie jeszcze ciekawszym kraju niż Gruzja, więc z dużą ochotą czekam na część o tym kraju - mam nadzieję, że pojawi się stosowna publikacja:) Pozdrawiam!
-
Oglądam i czytam, więc na komentarz przyjdzie czas na końcu. Ale teraz zauważyłem jedną rzecz - w 3 punkcie od końca jest zła lokalizacja miejsca, bo punkt jest o Mcchecie a lokalizacja to Tbilisi. Otóż na kolumberze nie wszystkie miejsca na świecie są widoczne w języku polskim. Niektóre są po angielsku (bowiem tym językiem operuje google.maps). Tak więc Mccheta w bazie danych kolumbera jest, ale pod angielską nazwą:
http://kolumber.pl/m/1726583-Mtskheta
dlatego proponuję dać edycję punktu i zmienić lokalizację na Mtskheta -
przy operatywności Gruzinów to nie problem
-
zajrzę przy okazji. szczególnie do tuszetii, bo wciąż jest w planach. i to być może na tegoroczną wczesną jesień...
wiedziałem że sobie poradzicie z gruzinami :) -
...tak jak się zapowiadało, tak było +++++ ... ! ...
-
Piękna podróż do Gruzji.
Oglądałam z ogromną przyjemnością.
Przeczytałam też.
Serdecznie pozdrawiam-) -
...muszę Ci, Renato, powiedzieć, że zdjęcia z okolic David Gareji zaskoczyły mnie! Do tej pory "kolumberowa" Gruzja wyglądała trochę inaczej, ale w sumie fajna niespodzianka!...
-
Koniecznie muszę wpisać Gruzję na listę kolejnych podróży. Bardzo ładne zdjęcia o tym świadczą, że warto :-)
Pozdrawiam serdecznie :-) -
pilot nie błądził, 4 dni byłyśmy w Armenii. Co do języka rosyjskiego - nauka nie poszła w las, a w Gruzji rosyjski przydaje się. Do wyjazdu do Gruzji zachęcam, tym bardziej, że bilety bardzo potaniały
-
...obejrzałem kilka początkowych zdjęć. Całość nieźle się zapowiada!...
-
Wróciłem nieco później ale wina za pierwszym razem było tyle że trzymało mnie dwa dni :)
Gratuluję wyprawy Tobie i reszcie grupy no i odwagi. Piękna ta Gruzja, wspaniałe zdjęcia. Do tej pory nie miałem Gruzji w planach ale teraz co zrobić... wypadałoby spakować się i ruszyć jak najszybciej...
A jak tam dotarłyście? Bo z opisu wynikało jakby samolotem ale z kolei napisałaś że do Tbilisi dotarłyście po czterech dniach... pilot błądził?
Dziękuję za lekcję gruzińskich makaroników... Będąc ostatnio w Egipcie napatrzyłem się na arabski, nawet trochę opanowałem cyferki ale patrząc na te wygibasy to włos się jeży... A jak jesteśmy przy językach to kiedyś w podstawówce wychowawczyni się uparła że mnie nauczy rosyjskiego. Ja za wszelką cenę chciałem jej udowodnić że nie da rady... I co ? Dziś powinna być ze mnie dumna bo tytuł nie dość że przeczytałem to jeszcze zrozumiałem :)
A czy ten rosyjski tytuł spodobałby się Gruzinom?
Pozdrawiam serdecznie -
Super:) Gruzja to naprawdę piękne miejsce i coraz bardziej popularne. No, ale trudno się dziwić... bo widoki piękne. I rzeczywiście zawsze jak czytam jakieś relacje z podróży po Gruzji to każdy wspomina o ich życzliwości.
Pozdrawiam. -
Imnspirująca relacja ,a ja od dawna myślę o Gruzji.Może w końcu się uda? Pozdrawiam
-
Piękny kraj, ta Gruzja :) Dla wszystkich chętnych niedawno WizzAir zaczął latać z Warszawy do Kutaisi w Gruzji, na start ceny mieli od 70 zł w dwie strony :)
-
Dojechalem do konca szybciej niz myslalem, bo mnie Twoja podroz wciagnela... :-) Kiedys tez chcialem pojechac Waszym szlakiem, ale znasz wynik naszej eskapady... :-) Na nastepna sposobnosc pewnie bede musial poczekac :-)
Gratulacje! -
Narazie plus za całość!
Na obejrzenie zdjęć i przeczytanie tekstu będę musiała się na trzy dni zabarykadowac-)! -
Świetna podróż, piękne widoki, dokończę jutro bo z tym winem trochę przesadziłyście i głowa ciężka bym bardziej że przede mną widzę wojenną drogę... cokolwiek to znaczy to warto z trzeźwym umysłem na nią wkroczyć...
-
გმადლობთ i zapraszam
-
na razie plus za całość, będę wieczorami wpadał na dłużej
-
Gruzja! Kraj, który znajduje się u mnie bardzo wysoko na liście życzeń :) Wpadnę obejrzeć, jak odeśpię nockę :)
-
No to doczekalismy sie!!! Gdy zobaczylem tytul, to sie troche stropilem, ze cala podroz jest napisana cyrylica... Postawiony plus jest za Twoj wysilek i niezwykla podroz, ale sobie na spokojnie bede te lekture i obrazki sobie dozowal i sie nimi delektowal :-)
-
dziękuję za odwiedziny
adaola w Petersburgu byłam 2 dni, zdecydowanie za krótko, w Gruzji 2 tygodnie i też za krótko bo zobaczyłyśmy raptem 1/4 tego pięknego kraju
disco.ibiza czekanie aż przestanie padać oznacza nie zobaczenie innych miejsc - to są właśnie te wybory, postanowiłyśmy jechać dalej, bo następnego dnia pogoda też była niepewna -
super podróż! nie przeżyję,że w Kazbegi lało....ja bym chyba się stamtąd nie ruszyła dopóki nie dałoby się wyjść w góry...:-) fajnie że tak dużo konkretnych przydatnych informacji,na pewno się przydadzą jeśli ktoś się będzie tam wybierał ( np ja ;-) ) I podziwiam,że jakoś się dogadałyście w tak dużej grupie :-P
-
przebrnęłam przez całą podróż, super podróż i super dziewczyny z Kolumbera oraz pozostałe.
Piękna trasa, ciekawa, pokazałaś nam nie tylko zabytki Gruzji ale także dzisiejsze zaułki miast i wiosek. -
Renato:) Dzięki za wspaniałą wirtualna podróż do Gruzji:) Przyznam szczerze,że za mną Gruzja chodzi od jakiegoś czasu,może w końcu się uda:) Petersburg gorąco wam polecam,bo to piękne i europejskie miasto pełne zabytków. Pozdrawiam turystycznie:)
P.S. Jutro tu wrócę doczytać i jeszcze raz obejrzeć:) -
no jak Kolumber mógł Cię tak potraktować? Do wspomnień zapraszam
-
aaaa.... napisałam długiego posta i Kolumber powiedział, mi że jestem niezalogowana i USUNĄŁ wszystko.
Jak tak można, Kolumberze?
Nic to, komentarz jeszcze raz jak jeszcze zdjęcia obejrzę (teraz tylko przeczytałam - fajnie jest sobie powspominać).
powiem tylko, że ja byłam jedną z tych pijących więcej wina - i wino zdecydowanie polecam:) -
miło Was gościć
-
druga
-
Pierwsza!
Wpadnę wkrótce na dokładne obejrzenie :)